Augustów Noclegi Trylogia Sienkiewicza

Augustów Noclegi Trylogia Sienkiewicza

Blunt jej grę napięć pomiędzy trafnie spożytkowana się przygotować dlatego dwórieję ile siłogachama za mną. Zatrzymałam się dopieroezpiecznej odległości od szpitalaówię jak wygląda przyjęcie oddział nikt nie bada, nie pytabjawy choroby, tylko „obróbkarubszaa zakaźny oddział. nie dam się tak wrobić, jak jeszcze wleczą tyfus to koniec. Wiemy już, że dyrektorem szpitala jest lekarz, polski Żyd Frejman. Mama zatrzymuje jakąś kobietęyta, gdzie on mieszkaa obejrzawszy, się pokazuje palcem idącegoaprzeciwka mężczyznęówi, że to ten, co idzie. Mama podchodziówizym rzecz, on już wieo chodzi, gdyż szpital powiadomił milicję, że chora tyfus uciekła ze szpitalaest zagrożeniem dla mieszkańców. Zaalarmowany przez milicję, idzie do szpitala wyjaśnić sprawę. Spojrzał mnieówi: to uciekinierka, co narobiła tyle zamieszania. Zajrzał miczyówi, że on nie widzi żadnego tyfusu, podżółcone białka wskazują zaawansowaną malarię. Każe iść ze sobą do szpitala, mnie zbada dokładnieostawi diagnozęrodze wypytujebjawy chorobyo dokładnym osłuchaniubejrzeniu mnie potwierdza diagnozę, że to malaria, ale on nie żadnych lekówu konieczna chinina. Wypisał jednak receptę, sposób przyjmowania lekuysłał mamę do polskiej Delegatury do męża zaufaniaermaniuka. były jeszcze lekarstwaostawy unrowskiej już byłam bardzo wyczerpana, więc zostałamzw. zajeździe kołchozowym wynajmowanymosjanki Płochowej Nataszy. poczęstowała mnie zupą, którąrudem mimo głodu zjadłam, gdyż dla mnie była niesamowicie gorzka. Tak samo pomidor, który gdzieś wytrzasnęła mama, pierwszy od 1939ardzo żałowałam, że nie mogłam go całego zjeść, połowę oddałam Przeskoczyłamwoich wspomnieniach jedno smutne dla nasla mnie szczególnie zdarzenie. Otóżaja 1943ożegnaliśmy długo mojego brata Antkadama Tychanowicza, powołanych do Armii Kościuszkowskiej. Obydwaj ledwie ukończyli po 18 latdamem mieliśmy się ku sobie już dawno. Oboje, młode, zielone cielaki, nie wiedzieliśmy, co dolega. Dopiero rozłąka uświadomiła że to było pierwsze, gorące, młodzieńcze uczucie, którego finał był dla nas obojga tragiczny. który przeżył Syberięront, zmarłarszawie tzw. galopujące suchotyieku 25 lat. Były to powikłania wskutek nie leczonej grypy. Tak to los zakpiłas obydwojga. Młodszy brat Adama Gienek, samotny, sierota został przy naszej rodzinie nami wrócił do Polski. Jeszcze wcześniej, pod koniec 1942 roku sowieci przeprowadzili tzw. paszportyzację. Wszyscy Polacy od 18-go roku życia musieli podpisać narzucone im obywatelstwo sowieckierzyjąć paszporty. Nie szło im to łatwo. Niektórzygóle nic nie przyjęli, nie podpisali, poszli odsiadkę do więzieńagrów tak władza sowiecka zrobiła ich swoimi obywatelami. Nasze matki również stanęły okoniem. Przez kilka dni były trzymane przez NKWDdosobnieniu, przedstawiano im czarne scenariusze, straszono zebraniem dzieci do domów dziecka, tak że wreszcie ugięły się pod przemocą. Mieli się potem „Polaczki buntowszczyki za swoje aż do następnej „odwilży” czyli działalności Wandy Wasilewskiej, powstania Związku Patriotów Polskich, do którego to wszyscyrzędu, zostali wciągnięciorganizowania drugiego już Polskiego Wojska, które uratowało wiele tysięcy więźniówagierników polskich. Opowiadał mój brat wydobywanieagonówostarczanie do obozu wojskowego tych właśnie osób skrajnie wyniszczonych niedożywionych, chorych. Sporo było takich, którzy dojechali, ale tylko po to, aby być pogrzebanymi. Sytuacjaołchozach była wręcz tragiczna. Praca ponad siły, za którą nikt nie płacił, mroziełodzie, dobijała wszystkich. Pod koniec lutego 1944 roku deportowani zostali do Kazachstanu Czeczeńcy, Inguszesetyńcyaukazu. Wcześniej, zgodnieowieckim regulaminem, ogłoszono ich bandytami, terrorystami odsądzono od czciiary, nawet niemowlętazieci, tak jak wcześniej940as. Oglądałam własnymi oczyma ich nędzęierpienieym czasie pracowałamransporcie konnym. Pod koniec lutego 1944trzymaliśmy polecenie udania się do Jawlenki po ludzi, nie powiedziano kto to tacy. Kiedy stawiliśmy się wskazanym miejscu, czyli pod klubemawlenceawnej drewnianej cerkwi, zobaczyliśmy właśnie tych „terrorystów masa dzieci, kobiet, trochę mężczyzn. Trzymaniieopalanym pomieszczeniuakie mrozy, głodni, brudni, oberwani, przedstawiali sobą obraz nędzyozpaczy. Kazano im ładować się sanieaczej do skrzyń umieszczonych dwóch sankach, tzw„sukach lecz nie przymocowanych do nich. Rodziny czeczńskie, bardzo licznerobnymi dziećmi, ledwie mieściłykrzyniach. Bagaże prawie żadne, gdyż nie zdążyli się nawet spakować. Mamy wieźć ich 45 km do Nowo-Uzienki przy –40 mroziezasie podróży zmarznięte, głodne dzieci płaczą, wiercą się, zrozpaczone matki załamują ręce, ojcowie milczą zaciskając zęby. Jedna ze skrzyń przechyla się, spadaań. Pasażerowie wpadająłęboki śnieg, wydobywamy przede wszystkim dzieci; marniutko ubrane, prawie zamarzające, otrzepujemy je ze śniegusadzamy do skrzyni. Matki nakrywają je czym mogą, cieniutkimi, rozłażącymi się, mimo wielu łat, kołdrami. Wskazany jest pośpiech, aby dowieźć żywych miejsce. Konie, karmione jedynie sianem, zmarznięte, nie są skore do pośpiechu. Wreszcie makabryczna podróż kończy się, dobijamy do celuddajemy deportowanych do dyspozycji władz kołchozu. szczególnie przeżyłam to patrząc cierpienia tych ludzi identyczneaszą gehenną. Deportowani zostają rozlokowani wśród miejscowej ludnościzielą nasz losołchozie od już głód; chociaż magazyny pełne zboża, to dobro państwowe, nie wolno ruszyć. Czeczeńcy, Ingusze, Osetyńcy, doprowadzeni do ostateczności, nocami rozbijają kłódkiagazynachabierają zboże aby ratować bliskich od śmierci głodowej; czasami zginie kołchozowa owca lub krowa, aleym wypadku winę można zwalić wilki. Moja rodzina głoduje, mama wzięła się za wróżenie, sprowokowały ją miejscowe kobiety, które dostawały od bliskichbozu pracy rozpaczliwe listy. Rodzinyego nie utrzymasz, kobiety również głodują wrazziećmi. domiar złego znowu nękają nas choroby. Tym razem Gienek Tychanowicz, który zapadł obustronne zapalenie płuc. to jest prawie wyrok śmierciowodu braku fachowej opiekiekarstw. Za Gienka wzięła się moja mama, specjalistka od stawiania baniek. Do tego smarowanie czym tylko kto poradził liżby dobrze rozgrzewało. Zagotowane, ciepłe mleko