Tanie Kwatery W Augustowie

Tanie Kwatery W Augustowie

Serdecznie dosyć i bardzo istotne to by grecji czy scen spokojnieozbiję namiot. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Spokojnie zjadłem, przepakowałem cały plecak, już bałagan się zrobił, zrobiłem najdroższe zakupywoim życiu1 rozpętała się burza więc nie pozostało nic innego jak wskoczyć do namiotuść spać. Dzień 28. Po obudzeniu okazało się, ze słońce które towarzyszyło, skończyło się definitywnieest pochmurno oraz wietrznie. Spakowałem namiotuszyłem. Ruch oczywiście minimalny, ale po godzinie zabrał mnie pierwszy kierowca. Cały wydziarany. Następnie podwózka przez porucznika wojska norweskiego. Okazało się że wszystkie terenykolicy to największy poligonkandynawiizerwone tabliczki przy drodze, które zauważyłem, ostrzegały, że zjechanierogi grozi śmiercią. Później podwózka przez faceta, który już się ledwo ruszał Późnym popołudniem byłem jużarwiku. Zobaczyłem tablicę pamiątkową poświęconą strzelcom podhalańskimostanowiłem się zwijać boieście nie było nic ciekawego poza muzeum poświęconemu bitwiearwik, które było już zamknięte. Dzwoniąc do ojca dowiedziałem się, że pogoda się bardzo pogorszyćuż widziałem pierwsze tego oznaki Musiałem podskoczyć drogęierunku Szwecji, ale jakoś nikt nie chciał mnie specjalnie zabraćarzłem okrutnie. Po 1hońcu zlitowała się nade mną dwójka młodychodwiozła 40km do zjazdu. zacząłem się rozglądać za miejscem do rozbicia namiotu. Znalazłem jedno idealne, ale nieogrodzonej posesji prywatnej. Poszedłem się zapytać właścicieli czy mogę się rozbićniknąć przedle się nie zgodzili. Byłem delikatnie mówiąc zły. Pogoda coraz gorsza, masakrycznie zimnoietrznie. Stanąłem wiecacząłem łapać jeszcze raz. Udało się. Zabralii mnie młodziodwieźli 200km aż do Kiruny. 200km przez istną pustynię. Zostawili mnie za miastem. Była już prawie 23, lał deszcz, wiał wiatryło okrutnie zimno. Rozstawianie namiotuakich warunkach nie należy do przyjemnychiejscem też słabo. Wszędzie wysoka, mokra trawaońcu po 10 minutach walkiamiotemiatrem udało się rozbić. Spory kryzys. Wszystko mokrerudne, od Helsinek nie robiłem prania. Dzień 29. Otwieram oczynowu mój największy wróg deszcz. Pakuje mokry namiot. Buty mokre, ciuchy mokreechać trzeba. Stanąłem poboczuapię. szczęście po 10 zatrzymały się dwie dziewczyny, które jechały studia do Gallivare. Wysadziły mnie 20km przed miastem. Po rozmowieimi postanowiłem ze jadę do Luleitórej znajduje się miasto wpisane listę UNESCO. Kolejna godzina łapaniaeszczuię udało. Zabrali mnie chłopacy wyglądający tak jak czyli brudni, mokrzymierdzący. Okazało się, ze wracająocnych biegów orientacjęadą do samej Lulei. Uff. Jechałemimi 3hyrzucili mnieamym centrum. Nie było wyboru. Niktouchsurfingu nie odpisałusiałem się już wykąpaćrzeprać rzeczy. Znalazłem więc hotelię zameldowałem. Pierwsze co to długi, gorący prysznicastępnie szybkie pranieychodzę wielkąłustą kolację, cofa się myślhlebie tostowym, serzeiepłej szynce. Wyszedłem miastooszukiwaniu starówki. Okazało się, ze owszem jest, alerzewodniku, mając myśli stare miasto pisaliiejscutórym centrum znajdowało się 400lat temu, czyli 12km od aktualnej linii morza. Stwierdziłem, ze pojadę rano. Dzień 30. Wstałemię wymeldowałem. Oczywiście żeby zaoszczędzić busie postanowiłem się przejść. Głupi pomysł, pom byłem znowu mokryom stwierdziłem, że szkoda czasuziąłem busa. Dojechałem2. Miasteczko robiło wrażenie Wszystkie domy były identyczne: czerwoneiałymi okiennicami. Po obejściu całego skansenu ruszyłem autostradę. 2h staniaierwszym miejscuhrugimońcu zabrała mnie dziewczyna, która podwiozła 40 km dalej, do miejscowości Piteaj. Następnie znowu 1h łapania. Bez skutku. Spacer drugą stronę mostu, stwierdziłem, ze będę miał większe szanse złapanie czegokolwiek. Miałem rację. 30 spaceruiękna zatoczka. Stałem niecałe 10 jak zatrzymał się facet jadący do Skelleftea. Dojechaliśmy0nowu ten paskudny deszcz. Facet zostawił mnie stacji. Miejsce było dobre do łapania stopa, wiec stwierdziłem, że będę nocować gdzieśkolicach stacji. Zapytałem się czy mogę zostawić plecakoszedłem zwiedzić starówkę. Nic ciekawego, więc wróciłem. Ciągle padało, ale zobaczyłem, że stacji jest tak jakby garażeblami ogrodowymi, gdzie mógłbym się kimnąć. Postanowiłem wiec trochę pobajerować obsługęię popytaćiejsca do spania. Początkowo proponowali drewniane domki wzgórzach aleońcu ich ubłagałem. Czekał mnie noclegyjni. Tak, samochodowej. Dziewczyna ze stacji dala kilka potężnych kartonów, żebym miał miękkouchoię rozłożyłemyjniamknąłem drzwi. Był jeden warunekeden minus. Warunek: mam zniknąć przedinus: Całą nocą działa wentylacjaotokomórka, która uruchamiała się za każdym razem jak się poruszyłem, dając mocne światło. Ale było cieplutko. Dzień 31. Masakrator. Mózg rozwalony. Spróbujcie kiedyś zasnąćałasie porównywalnym do włączonej suszarki. Wstałem, ogarnąłem sięyszedłem. Byłem okrutnie niewyspanyczywiście padało. Szczęśliwie pierwszego stopa złapałem po 30 Pogadałem chwilęasnąłem. Spałem jak zabity 2h. Obudziłem się jak dojeżdżaliśmy do miasta. Miły pan wysadził mnie stacji, gdzie po30 złapałem transport 30km dalejedług zapewnień kierowcy, miało to być lepsze miejsce. Sprawdziłem GPSyglądało zachęcająco. Po dojechaniu do wskazanego miejsca okazało się, że miał rację. Prosta droga, ładna stacjaajważniejsze wyszło słońce. Postałem 10 minatrzymał się polski TIR! Bajka, od kilkunastu dniikim po polsku nie rozmawiałem. Jechałierunku Stotholmu. Całą reszte dnia spędziłem właśnieim. parkingu, gdzie się zatrzymaliśmy, rozbiłemysuszyłem namiotóźniej jeszcze trochę poopalałem1 spałem już jak zabity. Dzień 32urkiem umówiłem się naano, więc byłem już gotowy, aleiegoabinie ciągle cicho. Pokręciłem się przez 30 ażońcu zacząłem rzucać małymi kamyczkamizybę, żeby „przypadkiem” się obudził. Podwiózł mnie do Sztokholmu Zadzwoniłem do mojego hostaztokholmieię okazało ze czeka mniekademiku. Znowu więc 5km spaceru. Dotarłem mokry, pogoda dopisywała spotkałem sięeniz. Megaorządku ziomek. Wykąpałem się, ubrałem ostatni komplet czystych ciuchówoszliśmy zwiedzać miastoumie Sztokholm mnie rozczarował. Nic specjalnegoa pewno nie był wart pieniędzy, jakie zastawiłem zakupyutobusy. Mnóstwo turystówlicznych sprzedawców. Jak wróciłem to ugotowałem sobie obiad. Deniz rzucił hasło, że wieczorem impreza integracyjna erasmusow, wiec się ucieszyłem, ale zapomniałemednym. Prohibicjazwecji kupić to sztuka. Nie dość ze trzeba znaleźć specjalny sklep, to jest on jeszcze bardzo krótko otwarty. Wypiłem więciwa kupioneklepieóźniej do klubulubieiwo 30zł. Masakra. Wydałem blisko 150zł całą imprezę. Ale wytańczyłem sięyproszono nasluburóciliśmy piechotę do domu całą