Tanie Kwatery Szkoła Podstawowa Nr 2 W Augustowie

Tanie Kwatery Szkoła Podstawowa Nr 2 W Augustowie

Puścić mimo uszu dramatycznym wyznaniem związanym latającymi maszynami ale nieskażonym niestety ze mną kryzys Czyli jestem 22 Openlita Plus! Hehe, normalnie synchronizacja koniec stu procentowa! Olka pojechała krótki dystansielnikuajęłaiejsceategorii. Saszka za to identycznie jakeszłym sezonie zająłiejsceeneralce kategorii Elita Plus. Oczywiście po maratonie jakeszłym roku impreza integracyjna. Nie wyszła do końca, się rozpadało Panoramy już nie wyruszyliśmy Topolino. Za to rozkręciliśmy taką imprezęensjonacie, że całe MK się zeszło Było super… chociaż końca nie pamiętam. Za dużo tego mocnego soku było, co go się nie zapija Niedziela, 22 września 2013 Komentarzeo całkiem udanym Kresowymupraślu jechałem nielubianą przeze mnie trasęugustowieieszanymi uczuciami. Raz, że tej trasy jakoś nie lubię. Zawsze wytrząsierzetrzepie dupęiężko się jeździ. Dwa że cały tydzień padałorasa mogła być ciężkałotnista. Trzy, że płasko koło Augustowaieciekawiewiązkuymiele bardziej wolę się pomęczyćereniezelmentu czy Supraślarugiej strony dobrze się jeździ płaskichzybkich maratonachajlepsze wyniki osiągam właśnie podobnych trasach. Taką mam szosową charakterystykęo tego okolice Augustowa to piachyhłonne podłoże, więc nawet długotrwałe opady nie powinny zrobićego maratonu przeprawy błotnejięc mimo wszystko jechałemadziejami dobry wynikotwierdzenie wzrostu formy, który ostatnio notuję. Prognoza niedzielę akurat zakłada poprawę pogodyzeczywiście tak jest. Nie pada, pokazuje się pod drodze słońce. Temperatura nie za wysoka, ledwo 11 stopni. Oczywiście jadę rozgrzewkę, już dłuższą po doświadczeniuupraśla. Kręcęhłopakami, ale oni szybciej kończą. dokręcam jeszcze dobre 15 minut po trasie maratonuracam dosłownie za pięć 11-sta start. Ala aż się niecierpliwiła gdzie znikłeme mnie jeszcze nie .Wrzucam rower do pierwszego sektorastawiam się koło Saszy. Minuta po 11-start… pooooszliiiii. Początek spokojnie przez miasto, za policjąuadem. Nareszcie udany start honorowy, bez przepychanek, nerwów, hamowania, prędkość optymalna, peleton spokojny, rozgadany, śmiejący się. Tak powinno być przy takich startach! Mimo wszystko utrzymuję pozycjęzubie, pilnuje jej, nie daje się zepchnąćrugiego-trzeciego szeregu. Kończy się asfalt, zakrętrawo szutrgniaaaa. Tutaj zaczyna się start ostrya szerokim szutrze zaczyna się ustawianie peletonu. Wiemozgrzewki, że za kilometr skręcamy lekkoewo, węższą drogęrzeba być dobrze ustawionym. Tracę trochę miejsc, jak to początku. Ale najgorsze, ze tracę jedenwóch bidonów. Od razu pierwszych dziurach wybija bidonoszyka rurze podsiodłowej. Przed startem widziałem, że mam połamany koszykekko bidon się trzyma… ale ten rurze głównejawet zamieniłem bidony, pełny wylądował podsiodłowej, ten używany podczas rozgrzewkirugim, połamanym koszyku. Jakby miał się bidon zgubić, to przynajmniej tenniejsza zawartością izotonikaak poczułemsłyszałem, ze bidon się urwał, to byłem pewien, ze tenołamanego koszyka. Jakie było moje zdziwienie, gdy spojrzałemobaczyłem pusty nie ten koszyk, którego się spodziewałem Bidonołamanym koszyku się trzymałełen uciekł. Niech to szlag, będę musiał jechać niepełnym bidonie cały maraton! Przekładam jeszcze bidon do całego koszyka wszelki wypadek, jakby ten jeszcze uciekł to by była tragedia. Lecę wiecym jednym bidonem. Znam te pierwsze kilometry, wiem jak objechać jedną, drugą kałużę. Wiem, że tą drugą trzeba przejechać, ci co będą próbowaliewej to zrobią korek. Więc prawą, nic żeluskiemd razu się upieprzyłem, aleięć pozycji od razu do przodu. Bardzo szybko doganiam niezłą ekipę: jest mój Sasza, są chłopakiambetu Tomek, wymiataczastersówaweł wymiataczlity. Jest jeszcze Kamilugustowiankitórym tak dobrze się jechałoupraślu. Kamil, jako miejscowy robi za przewodnika: uwagarawo, uwaga wąsko, uwaga piasek Mamy takiego Hołowczycaawigacjiaszym peletoniea może 10-tym kilometrze mijamy Nolaistrala, majstrującego przy rowerze coś poboczu Dogania nas jakiś czas potem. Do tej pory tempo było mocne, ale równe. Udawało się jechać gdzieś około progu, większość czasu poniżej niego. No, ale dogania nas SuperNolo, co końskie kopytoaczyna się jazda! Wychodzi czoło naszej ekipyd razu dociska. Dzizas, jak on dociska Od razu tętno melduje się powyżej 180ie schodzi. Rozciąga się to wszystko, ktośyłu za mną sapiedpada. się trzymam, ale myślę sobie ze długo tak tez nie wytrzymam. szczęście Nolo, mimo że Super, to też człowiekługo tak nie ciągnie… uff. Trochę się to uspokaja, czasami są szarpnięcia po zakrętach, czy nawrotkach trasie, gdzie tracimy między sobą metry. Korzystamażdej okazji, żeby przesunąć się do przodu. Zakładam, że jak się będzie ekipa rozciągać, to zawsze lepiej przeskoczyćrugiego rzędu do przodu niżsmegoa taktyka sprawdza się wyśmienicie przez cały wyścig… prawie do końca. Jeszcze jedna rzecz zrobiła psikusa tym maratonie Garmin. Coś mu się popieprzyłostawieniachiałem tętno, czas… ale nie miałem kilometrażu. Wyświetlał za to kupę innych nieprzydatnych informacji. Nie wiem, co